- Idź spać – powiedział Jeff przejeżdżając palcem po naostrzonym nożu.
- Sam idź spać – odpowiedziała Salai.
- Nie, ty idź.
- To niech ktoś inny idzie spać.
- Ale mi się nie chce spać – mruknęła Sweet i głośno sapnęła.
- Ja tam mogę iść spać – Odpowiedziała szczęśliwa Nowa i przytuliła się do swojego kocyka.
- Zamknąć japy! – krzyknęła rozwścieczona Pinia i wskazała na ekran telewizora – Tutaj. Patrzeć tutaj macie, a nie gadać o pierdołach!
- Spokojnie Piniu, wszystko jest w porządku, prawda?
Madzia uśmiechnęła się i pogłaskała Pinię po głowie. Ta rzuciła jej spojrzenie spode łba i strząsnęła jej dłoń.
- Nie, właśnie niezupełnie. Próbuję się tutaj skupić, ale wy mi cały czas przeszkadzacie!
- A co takiego wymaga twojego skupienia? – spytała Nieogarnięta i przysiadła na kanapie tuż obok Pini – Jeżeli chodzi o… sama wiesz co…
Pinia spojrzała z zaskoczeniem na nieco zmieszaną Nieogarniętą. Ta wciąż próbowała dobrać odpowiednie słowa, by nie urazić swojej koleżanki.
- No wiesz… - mamrotała – No… Ten… Hm…
- Wysłów się wreszcie, albo idź spać – mruknął zniecierpliwiony Jeff.
- Sam idź spać – odpowiedziała Salai.
- Nie, ty…
- Morda w plankton! – ryknęła Sweet – A teraz, Nieogarko, możesz skończyć, do jasnej cholery? Czy może masz zamiar udawać żywego laga?
- Ja… - zaczęła Nieogarnięta – No ten… Jak chciałaś się tak bardzo skupić… Meh… - zrezygnowana załamała ręce i spojrzała głęboko w oczy Pini – Kibel jest wzdłuż korytarza po prawej stronie. Tylko zamknij drzwi na klucz.
- Co? O czym ty… – zaczęła Pinia, jednak w tym samym momencie drzwi od salonu otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wparowała Ins z butelką wiśniówki w dłoni.
- Buuuyaaa! – wrzasnęła i rozpromieniona wyciągnęła ręce do przyjaciół – Kto chce darmowego huga?
- Boże! Wszyscy święci w niebie i diabelskie istoty w piekle! Dlaczego jestem tu jedynym facetem? Gdzie jest Eyeless? Gdzie jest BEN, LJ, Dizzy, Touch, Loki… Gdzie jest cała reszta? I gdzie jest Slendy? Ten facet umiałby sobie znaleźć zajęcie nawet przy was… Kobiety są okropne! Wciąż chciałyby hugi, całusy, jeszcze jedne hugi. A nikt, kurde, nie chce oglądać Trudnych Spraw! Tylko ze Slendym można się dobrze bawić! Czy serio…
Niestety przerwał mu głośny huk. Po chwili w drzwiach pojawiła się wkurzona postać, która mierzyła wszystko wzrokiem.
- Gdzie ten śmieć?
- Śmieć? – spytali wszyscy chórem
- Tak. Gdzie jest Jeff? – spytała Jane.
Trzymała w ręku długi nóż, którym mierzyła we wszystkich. Jeff potrzebował chwili, żeby zrozumieć o co chodzi. Dopiero wtedy szybko czmychnął pod stół.
- Mówcie szybko, albo powyrzynam was i wasze rodziny, i wasze dzieci, i wasze psy, i wasze koty, i wasze…
- Tutaj jest – mruknęła zaspana Nowa, wskazując stół – Tchórz schował się, bo się boi kobiecej siły… Ach ci chłopcy – powiedziała cichutko i wtuliła w koc.
Jane podeszła powoli do stołu, mamrocząc pod nosem coś, co brzmiało jak „Powyrywam ci oczy gnoju”, czy coś takiego. Wbiła nóż w blat i siłą wyciągnęła Jeffa.
- Ma totalnie przerąbane – powiedziało ucieszone Krzesło The Killer.
***
W tym samym momencie do domu Nieogarniętej wpadł Kemsyt, Serek, Master, Dizzy, Painto i Rzymek, robiąc wielką rozpierduchę w przedpokoju. Wbiegając do salonu, wpadli na Jane i Jeffa. Ostatecznie wszyscy wylądowali na podłodze. Jeff wykorzystał sytuację i schował się za Wyjcę, która właśnie kończyła pić wiśniówkę Ins. Jane zamierzała skoczyć na Jeffa, ale przeszkodził jej Kemsyt.
- Jane, zaczekaj – powiedział szybko – Musimy wam coś powiedzieć. To bardzo ważne.
- Co takiego jest ważniejszego od mojej zemsty?
- Coś, o czym muszą wiedzieć wszyscy.
- Ale jesteś boski – mruknął rozmarzony Dizzy i przejechał palcem po lustrze – Mrrr… Serio stary jesteś cudowny…
Serek wyjął z kieszeni spodni pistolet i wymierzył w lustrzane odbicie Dizziego. Po chwili na ziemi leżały rozbite kawałki zwierciadła.
- Z… Zabiłeś mnie! – krzyknął przerażony Dizzy.
- Przepraszam, musiałem. Jesteś taki krzywy, że krzywi ludzie prostują się na twój widok.
Dizzy rzucił się na Serka i obaj ponownie wylądowali na podłodze. Przez chwilę tarzali się i okładali nawzajem pięściami.
- Oh! – pisnęła Sweet – Kawaii! Razem wyglądacie tak słodko!
- Ha, gey! – krzyknęło Krzesło the Killer.
- Co to za akcja?!
Wszyscy ucichli. W drzwiach stała wkurzona ED. Miała skrzyżowane ręce i tupała zniecierpliwiona nogą. Po chwili ciszy powiedziała:
- Kemsyt chce wam coś powiedzieć, a wy zachowujecie się jak jakaś banda niedorozwojów.
- Przepraszamy – powiedzieli wszyscy zebrani i spojrzeli wyczekująco na Kemsyta.
- Tak więc – kontynuował – Jest coś, o czym powinniście wiedzieć. To jest straszne, a zarazem smutne, ale musicie o tym usłyszeć.
- Sprężaj się – mruknął Jeff – Nie mam zbyt wiele czasu. Zaraz zaczną się Trudne Sprawy.
- Trudne sprawy to zaraz się zaczną na twojej twarzy – warknęła Jane.
- Idż spać.
- Ludzie. Rodacy. Przyjaciele. Ciężko jest mi to mówić, ale ktoś musi…
- Dżizas… - wtrąciła się Ins – Błagam, powiedz o co ci chodzi, bo jak Boga kocham, przyrzekam ci na mojego ojca, że odetnę ci ten twój łeb tasakiem Ticciego.
- Tak właściwie, to chyba były topory… - rzucił Master.
- Zamknij mordę! – ryknęła Ins.
- Słuchajcie… - powiedział Painto.
- Co? – krzyknęli wszyscy.
- Wszystkie postacie z creepypast zniknęły – dokończył Kemsyt – Nie wiemy gdzie są, co robią, jak się czują. Nie mamy żadnych informacji. Po prostu rozpłynęli się w powietrzu.
- Moment – wtrącił się Jeff – Jakoś ja tu jestem. I Jane też.
- Ty prawie cały czas siedzisz w domu, a Jane… Jane jest po prostu strasz, OK? Zniknęli tylko ci, którzy byli gdzieś sami.
- Dlatego ja pilnuję swojego Marcusa, Kemsyt. Ty też powinieneś trzymać tego swojego Kaspra… - mruknęła Marta i pociągnęła za łańcuch, do którego był przywiązany Marcus.
- Stary! Ty cały czas tu byłeś? – spytał Jeff – A ja się męczyłem w tym babskim gronie…
- Ej! Nasi przyjaciele zostali porwani! – krzyknął Rzymek.
W tym momencie w pokoju zapanowała całkowita cisza. Wszyscy byli zszokowani tą informacją. Żaden z ich przyjaciół nie odszedłby tak sobie. Musiało się stać coś złego.
- Ej, Dizzy… - przerwało ciszę Krzesło the Killer – Wiesz czemu chińczycy mają skośne oczy?
- Dlaczego? – spytał zdziwiony Dizzy.
- Bo się na ciebie patrzyli.