Creepy Town Wiki
Advertisement

W ciemnej celi znajdowało się pięć osób. W rytmie przestarzałego bluesa Rico, Przemek, Dansetsu, Bloody i PD spoglądali na siebie nerwowo. Siedzieli tu już tak zamknięci od dobrych kilkunastu godzin i nikt nie raczył się tu zjawić, by ich wypuścić. I pomyśleć, że to wszystko przez kolejne przewidzenie Przemka.

- Zaraz tutaj umrę – warknął PD.

- To umieraj – odpowiedział Rico, piłując pazury.

- Ey, opowiedziać wam jakiegoś suchara? – spytał Blood.

- Nie – odpowiedział spokojnie Rico.

- Musimy się jakoś stąd wydostać – mruknął Dansetsu.

- Ale jak?  -zapytał PD.

- Sam nie wiem – zaczął niepewnie Dan – Potrzebujemy kluczy.

- Ale klucze mają strażnicy – przerwał mu Blood.

- W takim razie musimy dorwać strażnika – wtrącił się Rico.

- Jak? – zapytał zirytowany PD – Zza krat?

- Gdybym tylko wpadł na jakiś pomysł – myślał na głos Blood.

W celi zapanowała cisza, słychać było tylko niemrawą melodię bluesa. Wszyscy zastanawiali się nad tym, jak wydostać się z tego przeklętego miejsca. Przez następne piętnaście minut nikt nie odezwał się nawet słowem. W końcu tego było już dosyć. PD wstał i wkurzony zaczął szarpać metalowymi kratami.

- Wypuśćcie mnie! – ryknął na cały głos – Albo chociaż zabijcie!

Przemek spojrzał na swojego kumpla i podszedł do niego powoli.

- Co powiedziałeś? – zapytał pełen nadziei.

- Żeby mnie wypuścili – warknął zdenerwowany PD – co, za cicho darłem mordę?

- Nie, co powiedziałeś później? – odpowiedział zirytowany Przemek.

- Żeby mnie zabili? – zapytał niepewnie PD.

- Doskonale! – ryknął Przemek i aż podskoczył z radości.

Rico, Blood, Dansetsu i PD spojrzeli ze zdziwieniem na przyjaciela, który wciąż się śmiał i gadał sam do siebie. Po chwili głośno westchnęli.

- Chyba coś mu odbiło – stwierdził Rico.

- Ey, Przemek –zaczął Bloody – Może i PD jest czasem wkurzający – i tu przerwało mu głośne „EJ!” od strony PD – Ale jego śmierć chyba nie jest powodem do radości…

- Nie, nie – zaczął Przemek, który zdążył już spoważnieć – Wy nic nie rozumiecie. Smąriusz – warknął.

- Co chcesz? – spytała mała czarna kulka, która wylazła z kieszeni Przemka.

- Znajdź jakiś ostry przedmiot, może to być jakiś nóż lub kawałek szkła.

Czarna kulka przebiegła po ciemnym pomieszczeniu i już po chwili zatrzymała się naprzeciwko Rico. Przyjrzała mu się uważnie i skoczyła na chłopaka. Już po chwili znalazła się tuż obok Przemka. Smąriusz podał chłopakowi scyzoryk, który wcześniej wyrwał Rico.

- Dzięki, przyjacielu – mruknął Przemek.

- Stary, co ty chcesz zrobić? – zapytał niepewnie Bloody.

- Zabiję się – odpowiedział spokojnie Przemek.

- Czekaj, co? – krzyknął zdumiony PD.

- Do reszty już go pogięło – mruknął Rico.

- Zwariowałeś? – krzyknął przestraszony Smąriusz.

- Oczywiście, że nie – odpowiedział Przemek – Przecież i tak się odrodzę. Dzięki temu na nowo pojawię się w CreepyTown. Postaram się jak najszybciej dotrzeć do tego wymiaru i odnaleźć naszą celę. Wtedy was uwolnię i razem dorwiemy Lobo.

- Zapomniałeś, że urodzisz się jako mały bachor, który jedyne co potrafi to robić kupę w pieluchę? – spytał zirytowany Smąriusz.

- Pamiętam. Dlatego ty wyjdziesz z tej celi, po cichu uciekniesz z budynku i znajdziesz gdzieś złociste kwiecie – powiedział Przemek, zbliżając do swojej szyi scyzoryk – Zabierz od niej proszek, dzięki któremu szybciej dorosnę. Znajdziesz mnie… gdzieś. Jeszcze nie wiem gdzie, ale mnie znajdziesz.

- Okey – odparł wyluzowany Smąriusz.

- Tylko lepiej się nie pytaj złocistego kwiecia o zdanie. Nie spodoba jej się, że zabiramy jeden z jej proszków z dość… dziwnego miejsca – dodał Przemek, nacinając scyzorykiem skórę.

Mrok. Ciemność. Zero światła.

Ins starała rozejrzeć się wokół, jednak jedyne co widziała to nic. Czerń spowijała każdą wolną przestrzeń. To trochę tak, jakby stać pośrodku nicości. Jedynym światłem, jakie Ins widziała była głowa starca – uśmiechnięta i pomarszczona.

- Tyle wspomnień, dziecko… - szeptała złowrogo latająca głowa – Arisu Aria Athine Heaven… Insanity… Dobry elf, morderczyni, badania, wąż, demon, duch… Ciekawe wspomnienia… Tyle pytań… Kim jestem? Co to za miejsce? Jak się stąd wydostać? Co z moimi przyjaciółmi? Co z Sanity?

- Przestań – warknęła Ins, która czuła się coraz słabiej.

- Nie martw się… Niedługo skończę. Już wkrótce nie będziesz nawet pamiętać o tym, jak się oddycha.

- Nie! Zostaw! – ryknęła dziewczyna, łapiąc się za głowę. Ból był nie do zniesienia.

- Bez obaw, dziecko… Już wkrótce to będzie koniec…

Salai spojrzała w górę. Ciemność. No to spojrzała w dół. Ciemność. Spojrzała w lewo, w prawo. Nic. Ciemność. Sapnęła głośno.

- No nie! – ryknęła – Kiedy chociaż raz mam szansę na zostanie sam na sam z Ronim… No nie, kurde! Tak nie będzie!

- Masz rację – usłyszała glos staruszka – Ale spokojnie… Niedługo twoje cierpienie się skończy. Kiedy już pochłonę twoje wspomnienia, zapomnisz o tym, że żyjesz…

Salai zaśmiała się i spojrzała pewna siebie prosto w oczy latającej głowy.

- Oj, stary dzidzie… - zaczęła rozbawiona – Nie chcesz poznać moich wspomnień, wierz mi. Zobaczysz mnóstwo obrazków z serii „Salai błądzi po Internetach”. Już ci współczuję.

Staruszek spojrzał na dziewczynę ze złością w oczach i w zastraszającym tempie zaczął ją okrążać. Salai poczuła ostry ból w skroniach. Padła na kolana i złapała się za głowę. Po chwili ból nagle ustąpił a staruszek zatrzymał się w miejscu. Krzyczał przeraźliwie.

- Moje oczy! – ryczał – Moje oczy! Dziecko… Tyle hentajów… Tyle yaoi… Dziecko, ile ty masz lat, że takie rzeczy oglądasz?! – krzyknął przestraszony i zniknął gdzieś w ciemnościach.

- Mówiłam ci, żebyś nie paczał – mruknęła Salai i zamknęła oczy, powoli tracąc przytomność.

Vellox otworzyła przetarła powoli oczy i uniosła powieki w górę. Znajdowała się w zaciemnionej sali. Wstała z zimnej podłogi i rozejrzała się naokoło. Jacyś ludzie leżeli plackiem na ziemi. Wszyscy najwyraźniej spali. Po chwili Vellox zauważyła, że jedna z postaci porusza się. Gdy chłopak usiadł na podłodze, spojrzał zdziwiony na Vel.

- Kto ty? – spytał zdziwiony.

- Ja? – zaczęła Vellox, próbując odpowiedzieć na pytanie – Ja… Nie wiem… Nie pamiętam…

- Aha – odpowiedział chłopak i przetarł oczy – Witaj w klubie.

Przerwało mu głośne ziewnięcie. Oboje spojrzeli na Bowa. Ten uśmiechnął się do nich i wesoło im pomachał.

- Kto wy? – spytał radośnie.

- A ja wiem? Ja nie wiem – usłyszeli głos małej dziewczynki.

- Tak właściwie to ja też nie wiem – powiedział Dizzy.

- I ja – wtrąciła się BC.

- Tia… To trochę dziwne, prawda? – spytał się Eyeless.

Nagle usłyszeli głośny kaszel. Spojrzeli w kierunku dziewczyny, która nie mogła zaczerpnąć powietrza. Insanity trzymała się za gardło, a w jej oczach widać było przerażenie.

- Ey – wtrąciła się Salai – Ta laska to się chyba dusi, prawda?

Wszyscy zbiegli się naokoło Ins, która wciąż kaszlała.

- Co ty? Oddychać nie umiesz? – spytała BC, a Ins tylko pokręciła przecząco głową – Cholera – warknęła BC.

- Hey – wtrąciła się Vellox – Weź głęboki wdech i wydech. O, właśnie tak. Dobrze…

Insanity powoli zaczęła oddychać. Pomyślec, że ktoś mógłby zapomnieć o oddychaniu… Momencik… tak właściwie, to Ins zapomniała o wszystkim. Nie potrafiła niczego sobie przypomnieć.

Tak jak i cała reszta, na chwilę obecną zupełnie nieznanych sobie przyjaciół.

Advertisement